REDDITIO SYMBOLI

Uroczyste wyznanie wiary III wspólnoty neokatechumenalnej

Utworzono: 04-03-2024

Redditio Symboli – co to jest?

W Kościele pierwszych wieków „Redditio Symboli”, co tłumaczy się z łaciny jako „zwrócenie symbolu wiary”, było praktykowane podczas jednego z etapów przygotowania
ludzi dorosłych do chrztu. Wtedy, aby być ochrzczonym, trzeba było przejść długą drogęprzygotowania. Kandydat na chrześcijanina musiał być wprowadzony w chrześcijaństwo. To wprowadzenie polegało nie tylko na opanowaniu pewnej wiedzy o Panu Bogu, ale przede wszystkim na włączeniu człowieka w życie Boga. Konsekwencją tego była zmiana myślenia i mentalności, duchowe odrodzenie, przemiana serca. Ten czas przygotowania zwany był katechumenatem. To właśnie podczas katechumenatu kandydaci na uczniów Chrystusa byli zapraszani, aby publicznie wyznawać wiarę w obrzędzie „Redditio Symboli”.

Kościół niezmiennie naucza, że wiara nie jest sprawą prywatną, ale publiczną, zgodnie ze słowami naszego Zbawiciela: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych” (Łk 12,8-9).
Do tej starożytnej tradycji nawiązuje wyznanie wiary, które odbędzie się w najbliższych dniach w naszej parafii. Podczas nieszporów, bracia i siostry z drugiej wspólnoty
neokatechumenalnej będą mówić o faktach ze swojego życia, które doprowadziły ich do wiary w Boga Ojca, w Jezusa Chrystusa i w Ducha Świętego.
Samo słowo „wspólnoty neokatechumenalne”, czy „Droga Neokatechumenalna” nie powinno być obce dla większości czytelników, ale trzeba powiedzieć tu kilka słów na ten temat.

Jan Paweł II nazwał wspólnoty neokatechumenalne „wiosną Kościoła”, a podczas pontyfikatu Benedykta XVI zostały zakończone prace związane z oficjalnym uznaniem Drogi Neokatechumenalnej. W 2008 roku Stolica Apostolska oficjalnie zatwierdziła Statut Drogi. Określa on Drogę jako pochrzcielny katechumenat. Dotychczas słowo „katechumenat” zarezerwowane było dla duszpasterstwa przygotowującego ludzi do chrztu. Teraz Kościół uznał, że także ochrzczeni potrzebują pomocy, aby w szybko zmieniającym się, zsekularyzowanym świecie, nie tylko trwać przy Chrystusie, ale iść „pod prąd”, w kierunku coraz większej dojrzałości w wierze. Temu właśnie służy pochrzcielny katechumenat oparty na słuchaniu Słowa Bożego i celebracjach różnego typu liturgii. To wszystko odbywa się w ramach małej wspólnoty. W przemówieniu skierowanym do wspólnot neokatechumenalnych 17.01.2011 r. podczas audiencji w Auli Pawła VI papież Benedykt XVI powiedział: „Kościół uznał w Drodze Neokatechumenalnej szczególny dar wzbudzony przez Ducha Świętego: jako taki zmierza on w sposób naturalny do włączenia się w wielką harmonię Ciała Kościoła.”
Podobnie powiedział papież Franciszek 06.03.2015 r.: „Droga Neokatechumenalna to prawdziwy dar Opatrzności dla Kościoła naszych czasów”.

Wiara ludzi, którzy wyruszyli w tę Drogę staje się coraz potężniejszą siłą kształtującą mentalność, sposób myślenia, relacje do Boga i bliźniego. Ludzie doświadczają, jak Bóg wydobywa ich z różnych niewoli, które tyle razy wpędzały ich w smutek, rozgoryczenie, zniechęcenie, poczucie niezrozumienia i osamotnienia, a nawet w załamania psychiczne czy depresje.
Każdy z nas jest w jakiś sposób uwarunkowany, nosi różne traumy czy zranienia, które mają negatywny wpływ na nasze życie. Ileż niewoli degraduje nas sprawiając, że brzydzimy się samych siebie, rujnuje relacje do innych ludzi i całe nasze życie? Niewola wyniosłości, tego ciągłego posiadania racji, niewola egoizmu, niewola chorej miłości do matki, ojca czy dziecka, niewola opinii ludzkiej, niewola pieniądza i hazardu, niewola alkoholu, narkotyków, pornografii i seksu, niewola gier komputerowych, internetu, czy telewizji. Jeszcze długo można by wymieniać.

Wielu doświadcza trudności w zaakceptowaniu drugiego takim, jakim jest. Nie umiemy kochać bliźniego miłością bezwarunkową, czyli taką, jaką kocha nas Bóg. Często buntujemy się na wydarzenia naszego życia, których nie rozumiemy i które powodują, że cierpimy, wpadamy w nerwice, i w sumie życie nam nie smakuje. To może być choroba, wypadek, zwolnienie z pracy, bankructwo firmy, wyrzucenie ze studiów, trudny charakter współmałżonka, zdrada, niemoc przebaczenia i rozpad małżeństwa, cechy charakteru uniemożliwiające wchodzenie w relacje z drugim człowiekiem - z mężczyzną czy z kobietą, lęki przed przyszłością, lęki przed śmiercią własną i bliskich nam osób, mówiąc krótko, wszystko to, co w jakiś sposób przekreśla nasze plany i marzenia.
Czy rzeczywiście jesteśmy skazani na życie pełne rutyny i niekończących się problemów? Czy jesteśmy skazani na życie określane przez ludzi jako szare i bezbarwne? Czy może jednak jest na to jakaś rada?
Odpowiedzią na te pytania są historie życia konkretnych osób. Bracia i siostry ze wspólnoty neokatechumenalnej chcą podzielić się publicznie swoim osobistym
doświadczeniem. Chcą opowiadać o działaniu Boga w ich życiu. Na tle trudności, jakie każdy z nich przeżywał, pragną zaświadczyć o miłości i wierności Boga, o jego wszechmocy, o tym, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37).
Są to historie niezwykłe, budzące zdumienie i wzruszenie. Są tak niezwykłe jak obraz raka żyjącego na drzewie palmowym, obraz wykorzystywany na plakatach zapraszających na „Redditio Symboli”. Jest to w gruncie rzeczy fragment mozaiki ze starożytnego kościoła w Akwilei. W ten sposób pierwsi chrześcijanie wyrażali niezwykłość swoich doświadczeń Boga.
Chrześcijanie XXI wieku mają podobne doświadczenia. Zwieńczeniem tego etapu będzie wręczenie palm, które każdy z nich umieści nad drzwiami swojego domu na znak ciągłej gotowości do świadczenia o Chrystusie. Oczywiście, etap ten nie kończy drogi nawrócenia, nie oznacza, że osoby te już osiągnęły doskonałość. Przed nimi jeszcze wiele zmagań i doświadczeń.

Skorzystajmy z tego niezwykłego wydarzenia. Przyjdźmy na te cztery wieczory do kościoła. I nie zapomnijmy otoczyć modlitwą tych, którzy będą uzasadniać swoją wiarę, aby czynili to z odwagą i szczerością, i aby Pan Bóg przełamał ich lęki. Bowiem zdecydowana większość z nich nigdy nie mówiła do tak dużej liczby ludzi i nigdy nie stała przed mikrofonem.


Ks. Wiesław Janik

REDDITIO SYMBOLI grafika